poniedziałek, 16 grudnia 2013

Zawieszam

Bardzo Was przepraszam ale ostatnio nie mam ani czasu ani głowy do pisania... Przykro mi że to robię ale muszę... Nie wiem czy wrócę ale spróbuję... Bardzo Wam dziękuję za wspólne chwilę... Szczególnie ZUZIE ZECIARZ która była ze mną i moim blogiem od początku :)
Żegnam Was (mam nadzieje że nie na zawsze) i będę za Wami tęsknić :*

niedziela, 10 listopada 2013

"Na zawsze"

Stoję na moście. 
Wacham się.
Mogę to skończyć.
Teraz.
To było by tak łatwe...
Robię krok.
Po mojej twarzy spływa samotna łza.
Jesteśmy tylko my...
Takie same... 
A różne...
Nie mamy nikogo. 
Robię kolejny krok, mniejszy niż poprzedni.
Kilka centymetrów i zniknę.
To będzie koniec.
Zamykam oczy.
Staję na krawędzi i....
Słyszę ten głos...
Twój głos.
Odwracam lekko głowę i nieruchomieję.
Stoisz tam...
Cudowny jak zawsze.
Podchodzisz i mówisz...
"Kochanie, proszę... Nie rób tego"
Twój głos to tylko nikły szept.
Odwracam się gwałtownie,
patrzę w mroczną toń.
Chwieje się...
Wiem że to zaraz się stanie.
Nadejdzie ulga...
Jednak...
Zanim spadłam znalazłam się tam gdzie o tym marzyłam...
W twoich ramionach...
Jak dawniej,
bezpieczna...
Potrząsam głową...
Otwieram oczy...
Nie ma cię...
Nie ma mnie...
Nie ma nas...
To tylko marzenie...
Skaczę...
Słychać tylko mój krzyk...
"Na zawsze".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani!
Z okazji 2000 wyświetleń postanowiłam opublikować moją pierwszą miniaturkę... Nie wszystkim przypadnie do gustu gdyż była pisana w jednym z najgorszych okresów mojego życia, gdy traciłam wszystko...
Pozdrawiam, Iza :*

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 9

Rozdział dedykuje Zuzie (znów) oraz Alo kin, którą ubóstwiam. Dzięki za motywację :*
~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się i z zamkniętymi oczami wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu Wojtka. Kiedy te okazały się bez owocne zaczęłam się zastanawiać gdzie też podział się chłopak. Nagle dotarł do mnie boski zapach i już wiedziałam gdzie go znajdę. Wstałam, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i założyłam
ubrania. Zrobiłam lekki makijaż i ruszyłam do kuchni. Zastałam tam uroczy obrazek, Wojtek ubrany w mój fartuszek z nadrukiem damskiego ciała w bikini smażył naleśniki w międzyczasie wyjmując talerze, szklanki i przygotowując sok ze świeżej pomarańczy. Nawet się nie odwracając powiedział:
-Poczekaj chwilkę, powinienem skończyć za jakieś 5 minut.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi do jego pleców. Nie chciałam stać bezczynnie, więc ustawiłam szklanki i talerze. Kilka minut później jedliśmy już wspólnie śniadanie.
-Wiesz co Wojtuś?-zaczęłam.
-Hm?-mruknął pytająco.
-Ty zawsze takie pyszne śniadania robisz?-kiwnął głową twierdząco więc kontynuowałam-Skoro tak to się do ciebie wprowadzę.
Ten wyszczerzył się radośnie.
-Mam duże mieszkanie, wbijaj tylko że chłopaki często wpadają bez uprzedzenia.
-Szczęsny... ale ty głupi jesteś-westchnęła i dodałam radośnie-Ale gotujesz wspaniale... cóż całujesz też nieźle...
-Tylko nieźle?-spytał oburzony i dodał podchodząc do mnie-chyba muszę cię uświadomić że ja całuje zajebiście, Kochanie.
Zanim się spostrzegłam już mnie całował z taką namiętnością że zakręciło mi się w głowie, odpowiadałam z pełnym entuzjazmem. Gdy się od siebie oderwaliśmy wyszeptałam lekko ochrypłym głosem:
-Przekonałeś mnie, seksiaku-lekko się zaśmiałam a on mi zawtórował.
-Co dzisiaj robisz?-spytał z błyskiem w oku.
*ocho... pewnie coś wymyślił... ten błysk w oku sprawia że jest jeszcze przystojniejszy... Iza, ogar! o czym ty myślisz?!* Otrząsnęłam z tych rozmyślań i odpowiedziałam.
-Miałam zamiar poleniuchować troszkę, a później pozwiedzać bo jeszcze niczego nie widziałam w tym Londynie-przyznałam zawstydzona.
-No to pozwiedzamy razem, tylko Iza?
-Co?-mruknęłam usiłując się skupić bo znów odpłynęłam gdyż do mojej głowy wkradło się wspomnienie pocałunku.
-Obiecałem chłopakom że spędzę z nimi trochę czasu...
-Powiedz im że jeśli mają ochotę to mogą iść z nami albo ja pójdę sama, a ty gdzieś z nimi?-zaproponowałam.
-Dam im znać że się spotkamy pod stadionem, co ty na to?
-Ok, to ty daj im znać i uciekaj do siebie-rozporządziłam.
-A po co mam jechać do siebie?-zapytał zdziwiony.
-Chociażby po to żeby się przebrać?-zaironizowałam.
Rąbnął się w głowę i zaśmiał pod nosem.
-Wiedziałem że o czymś zapomniałem.
Wywróciłam oczami i popchnęłam go do wyjścia. Przy drzwiach odwrócił się do mnie i cmoknął mnie lekko w usta.
-No to widzimy się za 3 godziny, wpadnę po ciebie, Pa.
I już go nie było.
~~~~~~~~~~~~~
Kochani!
Bardzo Was przepraszam że tyle czasu niczego nie dodawałam, ale rozumiecie szkoła, nauka. Rozdział nie wyszedł do końca tak jak chciałam ale mam nadzieję że się Wam spodoba :D Koniec tego przynudzania.
                                                                                                                Pozdrawiam, Iza :***


niedziela, 20 października 2013

Rozdział 8

Rozdział ten dedykuje Zuzie Zeciarz, która cały czas swoimi komentarzami zachęca mnie do pisania. Kochana, bardzo ci dziękuje :**
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 8
Wojtek ugotował spaghetti, zjedliśmy, była masa śmiechu gdyż oboje jedliśmy bardzo "kulturalnie" i to do tego stopnia że oboje byliśmy ubrudzeni sosem.
-Szczęsny, idę się przebrać, jak chcesz to się trochę umyj-zaakcentowałam drugą część zdania.
Wyjęłam z szafy czarne luźne dresy i szarą koszulkę z krótkim rękawem do tego założyłam szare baleriny i wróciłam do kuchni gdzie przy zlewie opłukałam twarz z resztek jedzenia. Po chwili dołączył do mnie Wojtek bez koszuli... usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać "Nie bój się ciemności", film nie był jakoś wybitnie straszny ale... zdarzyło mi się raz przerazić. Mam teraz radę na przyszłość, w 3D nie należy oglądać horrorów, bo kiedy coś wyskakuje to kończy się to wskakiwaniem Szczęsnemu na kolana z piskiem. Nie żeby mi się to nie podobało czy coś po prostu... to było dziwne. Resztę filmu przesiedziałam w "bezpiecznej" odległości metra, a chłopak cały czas śmiał się cicho. Ech... faceci... Kiedy film się skończył było już grubo po 1 w nocy więc zaproponowałam.
-Emm.. Wojtek może.. może zostaniesz na noc?
Na twarzy polaka zagościł szeroki uśmiech, a ja przygryzłam wargę z zakłopotania.
-Skoro nalegasz...
-Nie nalegam, tylko proponuje-pokazałam mu język-Przecież nie będziesz się tłukł po Londynie o 1 w nocy.
-Mała, nie takie rzeczy w życiu robiłem-uśmiechnął się sugestywnie żebym była pewna o co mu chodzi...
-Ok, to poszukam ci jakiejś pościeli i prześpisz się na kanapie...
-Ale jak to na kanapie... masz duże łóżko a ja nie gryzę-zaoponował.
-Nie gryziesz ale całujesz... a ty i ja w jednym łóżku... powiem tylko że to nie najlepszy pomysł...-skończyłam niezręcznie.
-Przepraszam bardzo ale co ci przeszkadza w tym że całuje?-spytał zdziwiony.
-To że całujesz zbyt dobrze...-Po co ja się mu tłumaczę?!?-Koniec tematu, ty śpisz tu, a ja w sypialni. SAMA.
Chłopak tylko wywrócił oczami.
-Zobaczysz jeszcze mnie do siebie zaprosisz...-powiedział bezczelnie.
-Wątpię-mówiąc to ruszyłam do sypialni gdzie trzymam zapasową pościel, po chwili wróciłam i rzuciłam ją Szczęsnemu a ten jak przystało na bramkarza złapał ją bez problemu.
-To ja idę do siebie, branoc.
~*~
Leżałam od godziny przekręcając się z boku na bok. Samotne spanie chyba nie było zbyt mądre... jeszcze ta lampka, wprost wyjęte z horroru... Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym... Ugh... nie pójdę do niego, nie pójdę-powtarzałam w myślach. Po chwili byłam już w salonie i lekko potrząsałam chłopakiem.
-Wojtek, Wojtek-spojrzał na mnie nieprzytomnie, w jego oczach widniało nieme pytanie "o co chodzi?"-Boję się, możesz ze mną spać?
-Ok-ruszyliśmy do mojej sypialni, położyliśmy się i leżeliśmy sztywno.
Zaczęłam się do niego powolutku przysuwać, gdy byłam od niego oddalona zaledwie o dziesięć centymetrów, Wojtek nagle się odezwał.
-Chodź tu, przecież nie zrobię nic czego byś nie chciała-Po jego słowach lekko się do niego przytuliłam.
Początkowo nie mogliśmy się wygodnie ułożyć, jednak wreszcie udało nam się znaleźć idealną pozycję. Po kilku chwilach usnęłam w ramionach Szczęsnego, który leżał z twarzą wtuloną w moje włosy...

piątek, 18 października 2013

Sens

Jest sens to w ogóle pisać? Czyta to ktoś? Jeśli tak proszę o odzew pod tym postem bo nie wiem czy jest sens, kontynuować pisanie....
                                                                                                                                                                                      Pozdrawiam, Iza
A to mój szczęśliwy Wojtek *_*

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 7

Rozdział 7
~Izabela~
Po wzięciu szybkiego prysznica, poszłam do garderoby wybrać jakieś ciuchy zdecydowałam się na to:


Wzięłam sobie książkę nie patrząc na tytuł i pogrążyłam się w lekturze.
*Kilka godzin później*
Nadal czytałam gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, otwierając zdziwiłam się widząc Szczęsnego ponieważ kompletnie wyleciała mi z głowy jego obietnica powrotu.
-Hej Wojtek, co ty tu robisz?-spytałam na powitanie.
W odpowiedzi pochylił się i krótko pocałował mnie w usta i zapytał:
-Czy taka odpowiedź cię zadowala?
-Nie-e, marna... chyba będę musiała cię wyprosić...-droczyłam się z nim lecz on nie dał mi dokończyć bo już po chwili byłam przyparta do ściany i całowana z taką żarliwością że aż ugięły się pode mną nogi. Gdy wreszcie się ode mnie odsunął, wyszeptałam oszołomiona.
-Teraz lepiej...-Chłopak widząc moją minę zaśmiał się i pociągnął mnie wgłąb mieszkania.
-Co powiesz na to abyśmy ten wieczór spędzili razem?-zaproponował.
-Zależy co masz na myśli-poruszyłam sugestywnie brwiami żeby nie miał wątpliwości o co mi chodzi.
-Co prawda nie miałem tego w planach ale chętnie to zmienię... tak więc.. najpierw zrobimy jakąś dobrą kolację, potem film i... deser.
-No i to mi się podoba-zaśmiałam się-szczególnie ta ostatnia część.
-Zastrzegam że oglądamy horror-widząc moja zbolałą minę dodał-Pomyśl.. będziesz mogła się przytulić do boskiego Szczęsnego za co wiele dziewczyn dało by odciąć sobie rękę...-kusił.
-Uważaj bo staniesz się nieszczęsny... ale niech ci będzie, to ja poszukam filmu a ty idź gotować.
Wojtek ruszył z miną niewolnika do kuchni a ja ruszyłam do sypialni szukać jakiegoś ciekawego filmu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani!
Bardzo Was przepraszam! Nie dosyć że z opóźnieniem to jeszcze krótko... ech... nie wiem co się dzieje... Nie dość że nie mam czasu na pisanie to na dodatek moja wena pojechała na wakacje i nie chce wrócić.
Mam nadzieje że mi wybaczycie i zrozumiecie :)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania :*
Czekam na wasze opinie, Iza

niedziela, 15 września 2013

Przeprosiny :)

Moi drodzy bardzo was przepraszam że tyle czasu nic nie wrzucałam ale rozumiecie szkoła, nauka i niestety mam bardzo mało czasu na pisanie. Postaram się jednak coś wstawić dzisiaj wieczorkiem :D
Pozdrawiam, Iza :*

Ps. Na pocieszenie macie Wojtka :)



niedziela, 1 września 2013

Rozdział 6

Rozdział 6
Obudziłam się w swojej sypialni nie pamiętając wczorajszego wieczoru. Przeciągnęłam się błogo i rozejrzałam po pokoju. Z powrotem opadłam na zarąbiście wygodną poduszkę.
-Widzę że wstałaś skoro tak się rzucasz-usłyszałam bezczelny głos.
-Szczęsny! Co ty do cholery robisz w moim łóżku???-zawołałam przerażona.
-Sama mnie do niego zaprosiłaś-odparł arogancko.
-Że co proszę? Że niby ja ciebie? Nie wierzę!-warczałam na niego wściekle.
-Wczoraj po imprezie musiałem cię odtransportować bo...-zawachał się-powiedzmy że nie nadawałaś się do życia.
-Czy do czegoś doszło?-spytałam cicho.
-Nie, spaliśmy tylko w jednym łóżku, nic więcej przysięgam-uspokoił mnie trochę tymi słowami.
-To wytłumacz mi proszę czemu jestem w samej bieliźnie a ty nie masz na Sobie koszuli-powiedziałam zwodniczo spokojnym głosem.
Chłopak jakby wyczuwając moje zdenerwowanie, zaczął wyjaśniać.
-Uznałem że będzie Ci niewygodnie w tej sukience, więc ci ją zdjąłem a co do mojej koszuli... to ja zwykle sypiam w samych bokserkach a nie chciałem cię rano zbytnio wystraszyć więc... zostałem w spodniach.
Miałam cholerny mętlik w głowie, nie mogłam nic Sobie przypomnieć z wczoraj. Męczyło mnie jednak najbardziej jedno.
-Wojtek...-zaczęłam niepewnie-Czemu to Ty się mną zająłeś a nie Aaron?
Spojrzał na mnie osłupiały, nie wiedząc co ma powiedzieć. Po chwili zastanowienia zaczął.
-Wczoraj bardzo się do Siebie zbliżyliśmy i nawet się całowaliśmy kilkakrotnie... Ramsey'owi nie przypadło to do gustu i wyzwał nas oboje od najgorszych.... Potem ty się rozpłakałaś i odwiozłem cię do domu, kiedy chciałem wyjść poprosiłaś żebym został więc tak też zrobiłem. Gdy usnęłaś zdjąłem ci sukienkę i zasnąłem obok Ciebie.
-Dziękuję ci za to wszystko... On nazwał mnie... szma... szmatą prawda?
-Tak, skąd wiesz?
-Bo tylko na to jedno słowo tak reaguje-odparłam z bólem, widząc zaciekawienie w jego niebieskich oczach ale też niechęć do sprawiania mi bólu wyjaśniłam-Po śmierci Kamila byłam załamana, poszłam jednak na pogrzeb i zostałam po nim żeby spędzić z Nim trochę czasu... Nagle podbiegła do mnie Kamila jego siostra bliźniaczka, zawsze byli nierozłączni dopóki ja się ie pojawiłam... Na początku nie przepadałyśmy za Sobą jednak szybko się zaprzyjaźniłyśmy... Ona rozumiała że się kochamy... Ale tam przy jego grobie... Widziała tylko dziewczynę z którą jej ukochany brat jechał motorem i zginął a ona przeżyła... Widziałam na jej twarzy ten ból, zranienie, załamanie ale też wściekłość... wściekłość która była skierowana na mnie... Pewnie by mnie uderzyła ale zjawił się Przemek-jej chłopak. Odciągnął ją tłumacząc że to nie moja wina tylko motoru. Nawet o tym nie wiedząc pocieszył mnie, to dzięki jego słowom się nie załamałam, to one powstrzymały mnie od zrobienia wielu głupich rzeczy.
-Boże... Iza, nie wiem co mam powiedzieć-Nic nie mówiąc przytuliłam się do Niego a on mocno mnie objął, dopiero wtedy szepnęłam.
-Przytul mnie i nigdy nie puszczaj...
Trwaliśmy tak przez długą chwilę, tak też zasnęliśmy. Gdy ponownie się obudziliśmy Wojtek niestety musiał już iść bo miał trening.
-Wrócę za kilka godzin, nie martw się o nic kochanie-po tych słowach pocałował mnie krótko w usta i wyszedł.
Zostałam sama ze swoimi myślami. Jak mogłam być tak głupia? Jak mogłam mu to wszystko powiedzieć? Przecież o tym co tam się stało nie wiedział nikt oprócz mnie, Kamili i Przemka. Kiedy obdarzyłam go tak wielkim zaufaniem? Nie pamiętam kiedy ostatnio się przed kimś otworzyłam. Od wypadku stałam się zamknięta w Sobie. Podobno to normalne. Bardzo się zmieniłam od tamtego czasu, nie byłam już tą samą Izą co kiedyś. Zaczęłam się zmieniać przy moim ukochanym, jednak to dopiero jego śmierć zmieniła mnie nie do poznania. Dawno temu zanim go poznałam byłam zapatrzoną  w Siebie arogantką, przemądrzałą, zimną i wyniosłą. Do czasu. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj...
~Wspomnienie~
Stałam przy swojej szawce z moim "dworem" czyli najładniejszymi (zaraz po mnie) dziewczynami w szkole i rozmawiałyśmy o głupotach gdy nagle Żaklina zmieniła temat, spojrzałam na nią chłodno *jak ona mogła mi przerywać?!?* Ona jednak nic nie zrobiła sobie z mojego spojrzenia i powiedziała.
-Dzisiaj podobno ma przyjść ktoś nowy.
-I to ma być tak interesujące że przerwałaś nam rozmowę o balu?-spytała zimno Weronika, druga po mnie najładniejsza dziewczyna w naszej szkole. Pod jej słowami kryło się pytanie jak śmiała przerwać mi, królowej szkoły i wgl.
-Tak, tym kimś są bliźniacy, wiem tylko że to chłopak i dziewczyna...-nie zdąrzyła powiedzieć nic więcej bo wejście od szkoły otworzyło się.
Stało w nim rodzeństwo, bliźniaki co było widać na pierwszy rzut oka. Dziewczyna byłaby równie piękna jak ja gdyby nie gruba blizna biegnąca przez lewy policzek, miała ciemne, długie, kręcone włosy i widoczne z daleka oczy-zimne, wręcz lodowate, błękitne ale tak jasne że niemal białe. On miał takie same, był męską wersją siostry, ciemne lekko kręcone, sięgające kołnierzyka skórzanej kurtki ciemne włosy. Ona też miała skórę tylko że jej była czerwona a jego czarna. Po pierwszym spojrzeniu widać było że nie należy z nimi zadzierać i że lubią rządzić. Może to był błąd ale ja odkąd pamiętam byłam królową tego liceum i nie miałam zamiaru łatwo stracić tej funkcji więc wzięłam swój "dwór" po drodze dołączyło do nas kilku piłkarzy, w tym mój chłopak Przemek. Szliśmy powoli, wszyscy schodzili nam z drogi, gdy wreszcie do nich dotarliśmy zmierzyłam ich pogardliwym spojrzeniem.
-Co tu robicie?-spytałam i uśmiechnęłam się arogancko.
Gdy usłyszałam jego głos wiedziałam że przepadłam, ukryłam to jednak za maską obojętności. Skupiłam się na jego słowach.
-To nasz pierwszy dzień. Jestem Kamil, to moja siostra Kamila a ty księżniczko?-jego głos ociekał lekceważenie. On chciał zlekceważyć mnie!
Wszyscy wokół nas oprócz jego siostry wstrzymali oddech czekając na moją reakcje. Znali mnie na tyle dobrze by wiedzieć że ta dwójka nie będzie miała ze mną łatwego życia.
-Nie waż się mnie nazywać księżniczką, śmieciu-mój głos ociekał jadem, zaś jego temperatura mogła się równać z temperaturą lodu na biegunie.
-Oczywiście KSIĘŻNICZKO-ostatnie słowo wypowiedział z naciskiem.
-Ty jesteś tak głupi że nie rozumiesz co się do ciebie mówi?-spytałam unosząc brew choć w środku się gotowałam.
-Nie jest głupi tylko nie ma zamiaru słuchać jakiejś głupiej, zapatrzonej w siebie, aroganckiej suki-odezwała się jego siostra głosem równie zimnym jak mój.
Nie zaszczycając ją nawet spojrzeniem odpowiedziałam.
-Nie z tobą rozmawiam szmato.
Wpatrując się za to we wściekłą twarz jej brata powiedziałam.
-Zadarliście z niewłaściwą osobą, w tej szkole nie macie już czego szukać.
Po tych słowach chciałam odwrócić się i odejść jednak ten osobnik zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek.
-Puść mnie w tej chwili albo zamienię twoje życie w piekło-wysyczałam wściekle.
-Spróbuj skarbie-puścił mój nadgarstek a ja byłam tylko w stanie warknąć
-Zabiję Cię.
Odchodząc kipiałam ze złości. Jak ten śmieć śmiał mnie dotknąć?!?
~Koniec Wspomnienia~
Wróciłam do rzeczywistości. Teraz wspominam to z uśmiechem ale kiedyś... Mniejsza z tym. Potrząsnęłam głową i poszłam pod prysznic.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani czytelnicy!
Prosiłam was o marne 6 komentarzy i nawet o to nie możecie się postarać?
Wiem że to niegrzeczne tak narzekać ale przy takiej ilości wyświetleń to komentarze nie powinny być problemem.
Poznajcie jednak moją dobroć xD Wstawiłam ten rozdział bo nie mam zielonego pojęcia czy znajdę czas na pisanie w czasie roku szkolnego więc...
Dziękuje za te kilka komentarzy pod poprzednimi rozdziałami :))
Mam prośbę CZYTASZ=KOMENTUJESZ
                                                                                                                                  Pozdrawiam, Iza :*
Ps. Zapraszam na bloga mojej przyjaciółki i początkującej blogerki Żakliny-http://fuckingvlog.blogspot.com/

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 5

~Izabela~
Nagle rozbrzmiała jedna z moich ukochanych piosenek na poprawę humoru.... Stalowa rura xDD Słysząc to kumple Wojtka ożywili się, zdziwiłam się ich zachowaniem. I zrobili coś czym mnie kompletnie zadziwili. Rozstąpili się skandując jego imię i naszym oczom ukazała się rura. Stałam nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Wreszcie podeszłam do polaka, który darł się
-Który to debile? Zabiję jak się dowiem!
-Słońce, nie szalej tak. Dla twojej informacji to ja to zrobiłam-spojrzałam na niego arogancko.
-Skąd wiesz?
-Ale o czym?
Od odpowiedzi wybawił go lekko wstawiony Walcott.
-Jak Wojtek zaczął u nas grać to szybko się zakumplowaliśmy, czaisz?-nie czekając na moją odpowiedź kontynuował-No i wziął nas do polski na wakacje. Poszliśmy wtedy na domówkę do jakiegoś jego kumpla Roberta Lewagolskiego czy coś takiego, znasz go? Zresztą nie ważne. DJ puścił tę piosenkę a że Wojtek był już nawalony w trzy dupy, to ten Lewy bez problemu go namówił i nasz bramkarz zaczął tańczyć. Od tamtych wakacji nigdzie nie chce z nami wyjeżdżać.
Gdy to usłyszałam nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, przysięgam starałam się opanować ale to było ponad moje siły.
-Wojtuś, pokaż co potrafisz kotku...-prosiłam płacząc ze śmiechu.
Udawał obrażonego ale spojrzał na mnie z iście szatańskim uśmiechem.
-Dobra, ale ma jeden warunek.
-Jaki?-spytałam podejrzliwie.
-Zatańczę jak zaśpiewasz-myślał pewnie że łatwo się wywinie...
-Hm... Ok. Ale, ale ty śpiewasz: Jestem najlepsz... i tak dalej jasne?
-Umowa stoi.
Krótko uścisnęliśmy sobie dłonie, Wojtek podał swoją niebieską koszule Aaron'owi, ja dostałam mikrofon i poprosiłam dj'a aby puścił tylko podkład. Zaczęło się.... pominęliśmy pierwszą zwrotkę i zaczęliśmy od tego:
W: Jestem najlepsza w jeździe na rurze , wiesz ?
I: No nie wiem mała, przekonaj mnie .
W:Moje gorące uda czynią cuda .
I: Samo gadanie nie kręci mnie .
Wszyscy patrzyli na nas z podziwem.
Tańczy dla mnie na rurze i znowu mruga okiem ,
jest taka piękna, te oczy głębokie.
Tańczy dla mnie na rurze i znowu mruga okiem ,
jest taka piękna, te oczy głębokie.
Nie mogłam oderwać wzroku od Wojtka i jego ruchów. Te jego zjazdy... Mrrr...
Stalowa rura fi pięćdziesiąt sześć ,
tę naprawdę było ciężko po schodach wnieść .
Stalowa rura fi pięćdziesiąt sześć (wow)
w naszym klubie już jest.
Szalony klub i scena, swingersi i bajera 
na luzie się rozbiera najlepsza kicia. ( Miau )
Temperatura wrzenia, w powietrzu erochemia .
Amory i spojrzenia, na twarz. ( Na twarz. )

W: Jestem najlepsza w jeździe na rurze, wiesz ?
I: No nie wiem mała, przekonaj mnie .
W: Moje gorące uda czynią cuda .
I: Samo gadanie nie kręci mnie .

Tańczy dla mnie na rurze i znowu mruga okiem . 
Jest taka piękna, te oczy głębokie.
Tańczy dla mnie na rurze i znowu mruga okiem .
Jest taka piękna, te oczy głębokie.

W:Tak tańczę na rurze, uwodzę Cię mym wzrokiem ,
bo jestem najlepsza .
I: Się wie i taką właśnie lubię Cię .
W: To właśnie ja.

Swingersi i bajera, temperatura wrzenia, 
w powietrzu erochemia amory i spojrzenia, 
najlepsza kicia, najlepsza kicia, 
najlepsza kicia, na twarz.

Tańczy dla mnie na rurze
I znowu mruga okiem jest taka piękna,
Te oczy głębokie. 

W:Tak tańczę na rurze, uwodzę Cię mym wzrokiem, 
bo jestem najlepsza .
I:Się wie i taką właśnie lubię Cię 
W:To właśnie ja.
Nie wiele osób zrozumiało tekst piosenki ale wszyscy bez wyjątku klaskali nie przerwanie przez kilka minut. Kłanialiśmy się oboje, przyjmując liczne gratulacje lecące z każdej strony. Po chwili bawiliśmy się do wielu znanych angielskich piosenek. Po kilku szybkich byliśmy zmęczeni więc udaliśmy się do baru.
-Wiesz Wojtuś... nie spodziewałam się tego po Tobie... Taki talent, a się marnuje...-przyznałam zszokowana.
-Czyżbyś nigdy nie widziała faceta na rurze?-zakpił.
-Miałam ciekawsze rzeczy do roboty a nie oglądać takie widoki, skarbie.
Spojrzał na mnie spod uniesionych brwi  i pochylił z zamiarem pocałowania lecz przerwał nam Aaron zalany w trupa.
-Mówiłeś że ona ci się nie podoba...-bełkotał patrząc z wyrzutem na Wojtka-Że nie tkniesz jej nawet kijem! Że ja mogę do niej zarywać... A dzisiaj co? obściskujesz się z nią na środku parkietu. 
-Ar, chodź odwiozę Cię do domu....-zaczęłam lecz przerwał mi brutalnie.
-Nie wtrącaj się! Jesteś zwykłą szmatą, ze mną przyszłaś a z nim się niemalże pieprzysz na parkiecie-słysząc to oniemiałam.
Zanim zdąrzyłam zareagować zrobił to Wojtek uderzając go pięścią w twarz. Dopiero wtedy zareagowałam. Rozpłakałam się, nie przez ogólny sens tego co powiedział a przez to jedno słowo które obudziło wspomnienia...
~wspomnienie~
Kilka dni po wypadku, pogrzeb Kamila... 
Byłam kompletnie załamana, nie wiele pamiętam z samej uroczystości cały czas płakałam.... Wszyscy już poszli, ale ja zostałam... Klęknęłam przy jego grobie i zaczęłam mówić...
-Jak mogłeś mi to zrobić? Zostawić mnie? Ja się kocham! Rozumiesz? Kocham z całego serca! Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie... Moje życie straciło sens...
Kolejny raz zaniosłam się szlochem który nie chciał ustać... Wtedy podbiegła do mnie jego siostra i wrzasnęła mi w twarz.
-To przez ciebie szmato on nie żyje! To twoja wina! Gdyby nie ty to by się nie stało!-Chciała już mnie uderzyć ale znikąd pojawił się jej chłopak Przemek i złapał ją w pasie, odciągając ją ode mnie i szepcząc uspokajająco
-Kamiś, spokojnie... Wiesz że to nie jej wina, to motor nawalił, rozumiesz motor.... Nie krzycz na Izę jej bez tego jest ciężko...
Więcej nie usłyszałam ale w duchu podziękowałam mu za te słowa. Bałam się że wszyscy mnie o to obwiniają. A jednak... chłopak jego siostry bliźniaczki, z którym byli jak bracia nie. To nadal znaczy dla mnie bardzo wiele.
~Koniec wspomnienia~
Wróciłam do rzeczywistości i tym razem to ja byłam pocieszana. Co chwila szeptał do mojego ucha.
-Izuś, spokojnie, to się więcej nie powtórzy... On nie wiedział co mówi... Był pijany, urażony... Na pewno nie chciał tego powiedzieć....
Nie mogłam się uspokoić a w jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. Wtuliłam się mocniej w tors blondyna i płakałam.
-Kochanie, zamówię taksówkę i odwiozę Cię do domu.
Nie miałam siły na nic poza pokiwaniem głową. Po chwili szliśmy już powoli do taksówki, Wojtek podał adres i po kilku minutach byliśmy u mnie. Gdzie widząc w jakim stanie jestem zaniósł mnie i postawił mnie na ziemi dopiero pod drzwiami. Gdy wreszcie je znalazł, zaprowadził mnie do sypialni i gdy chciał wyjść wyszeptałam.
-Zostań...
Posłuchał mnie i po chwili leżałam już w niego wtulona a on przytulał mnie jakby nie istniało nic oprócz nas....
-------------------------------------------------
Kochani, oto wyczekiwany rozdział piąty.
Troszkę namieszałam i bardzo Was za to przepraszam ale myślę że tak będzie ciekawiej :))
Następna notka za 6 komentarzy od 6 różnych osób xD

Ps. Czytasz=Komentujesz

Pozdrawiam, Iza :***

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 4

~Izabela~
-No, no kogo ja tu widzę?-zapytał Wojtek z aroganckim uśmiechem.
Policzyłam w myślach do dziesięciu i głęboko odetchnęłam.
-Może zaczniemy od początku-zaproponowałam-Jestem Iza Polasik.
-Wojtek Szczęsny, może przejdziemy na polski?
-Ok, wiesz trochę ciężko przestawić się z jednego języka na drugi-odparłam w języku ojczystym.
-Pamiętam jak sam przyjechałem do Anglii, było mi trudno pamiętać żeby mówić po angielsku i często wtrącałem coś po polsku. Doprowadzałem tym chłopaków do szału. Ale dość o mnie... Powiedz coś o sobie-zakomenderował niczym generał.
-No to tak jestem z zadupia na Podlasiu, mam 18 lat. Boje się motocykli, choć kiedyś je kochałam... hm... Nie mam chłopaka i przyjechałam tu na studia. To tyle.
-Co się stało że boisz się motocykli?-zadał pytanie którego tak się obawiałam.
-Dwa lata temu, w swoje urodziny precyzując mój chłopak przygotował dla mnie niespodziankę. Jechaliśmy jego motorem ale cóż.... do tej pory nie wiem jak to się wydarzyło ani czemu... Mieliśmy wypadek ja miałam kilka lekkich otarć ale Kamil nie... nie przeżył. Od tamtej pory nie zbliżam się do motocykli.-zakończyłam lekko drżącym głosem.
-Przepraszam nie powinienem był o to pytać-powiedział delikatnie łapiąc mnie za dłoń, a ja zatonęłam w jego oczach.
-Nic się nie stało, nie wiedziałeś-odparłam miękko. W naszą przestrzeń wdarł się natarczywy głos należący do nikogo innego tylko do Aarona.
-Masz może ochotę zatańczyć?
-Rozmawiam z Wojtkiem jakbyś nie zauważył-byłam szczerze zirytowana.
-Wiem że za nim nie przepadasz więc cię ratuje...
-Ech.... faceci-mruknęłam po polsku na co Wojtek mało nie udławił się piwem, przyczyną tego był niekontrolowany wybuch śmiechu. Spojrzałam na niego unosząc brew i dodałam po angielsku-On nie jest taki zły jak myślałam na początku.
Młody anglik wydał się tym... znudzony? tak to chyba dobre słowo.
-Czyli tańczysz czy nie?
-Zostanę tu nie mam na razie ochoty na taniec.
-Wolisz jego niż mnie i moje towarzystwo?-spytał arogancko.
Zszokowana jego zachowaniem powiedziałam.
-Zdecydowanie wolę Wojtka-i mrugnęłam zalotnie.
Aaron spojrzał na mnie zniesmaczony i odszedł w stronę grupki rozchichotanych, pustych, blond laleczek. Wróciłam na sofę na której siedziałam z młodym bramkarzem.
-Więcej nie umówię się z anglikiem-jęknęłam po polsku.
-Hm... a z Polakiem?-spojrzał na mnie nie kryjąc rozbawienia.
-Z rodakiem zawsze-mruknęłam w odpowiedzi.
-W takim razie idziemy tańczyć-pociągnął mnie w stronę parkietu.
Na nasze nieszczęście-lub szczęście zależy jak na to spojrzeć-akurat rozbrzmiała moja ukochana piosenka, wolna ballada Al I need. Chciałam się wycofać ale on objął mnie w talii, nie miałam więc wyboru i zarzuciłam mu ręce na szyje.... Był to nie lada wyczyn ale się udało... W jego ramionach poczułam się bezpiecznie... Ostatnio tak się czułam w Jego ramionach... w ramionach Kamila... Gdy sobie to uświadomiłam do oczu napłynęły mi łzy i schowałam twarz w zagłębieniu szyi Wojtka....
-Ej mała...-lekko uniósł moją twarz-Co się dzieję?
Nie wiedziałam co powiedzieć a chciałam zapomnieć... Więc pocałowałam go, nie delikatnie i czule a z niezwykłą dla mnie zachłannością i pasją. On nie był mi dłużny, odpowiedział z wielką dozą namiętności. Pochylił się i wplótł palce w moje włosy pogłębiając pocałunek. Po słodkiej chwili oderwaliśmy się od siebie aby zaczerpnąć powietrza, cały czas patrzyliśmy sobie głęboko w oczy zapominając że jesteśmy na imprezie. Istnieliśmy tylko my, ja i On. Byłam w niebie.
-Wojtek, ja.... to było cudowne..-wydusiłam wreszcie.
-To ty jesteś cudowna-odparł zachrypniętym głosem.
Tym razem to On mnie pocałował, było diametralnie inaczej niż za pierwszym razem... Było pełno czułości, delikatności, słodyczy... Całował cudownie, zapomniałam przy nim o wszystkich i wszystkim. Całkiem się zatraciłam. Nagle za moimi plecami rozległo się głośne chrząknięcie.
-Alex, naprawdę w tej chwili musiałeś tu przyleźć-jęknął Polak.
-Echem.. Wiesz nie dało się nie zwrócić na was uwagi, zaczęliście się obściskiwać na środku parkietu-słysząc to na twarz wypłynął mi gorący rumieniec.
Zaczęłam się tłumaczyć że normalnie się tak nie zachowuje, tylko dziś mi coś odwaliło. Moje zażenowanie pogłębił jeszcze tekst chłopaka z którym jeszcze nie dawno się całowałam.
-No wiesz jakbyś był tak gorący jak ja, albo ta ślicznotka koło mnie też byś coś takiego zrobił.
Oxlade-Chamberlain musiał zbierać szczękę z podłogi po usłyszeniu słów blondyna. Widząc tą scenę zapomniałam o swoim zawstydzeniu i roześmiałam się głośno, w moje ślady poszło sporo osób. Dopiero teraz zauważyłam że od dłuższego czasu mamy widownie. Gdy Wojtek przekomarzał się z kumplem ruszyłam w kierunku stanowiska dj'a. Szepnęłam mu kilka słów na ucho i po chwili z głośników rozbrzmiała....
---------------------------------
Kochani!
Trochę was pomęczę i następną notkę dodam dopiero za 6 komentarzy. Zobaczymy czy się uda :D
Mam nadzieję że się postaracie
                                                                                                                 Pozdrawiam, Iza :****

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 3

                           ~Izabela~
Ogarnęłam mieszkanie i postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Siedziałam sobie w wannie słuchałam muzyki i czytałam książkę, po skończonej kąpieli wtarłam w siebie balsam, wysuszyłam i zakręciłam włosy. Poszłam do sypialni i założyłam to:

 (włosy w luźnym koku)

Zrobiłam lekki makijaż i czekałam na Aarona. Nie zdążyłam nawet popsuć fryzury a już usłyszałam dzwonek do drzwi. Za drzwiami stał on, wyglądał olśniewająco w szarej, eleganckiej koszuli i zwykłych ciemnych dżinsach z włosami postawionymi na żel.
-Ślicznie wyglądasz Isa-uśmiechnął się słodko.
-Dziękuję, dziękuje ty też zachwycasz-odparłam zalotnie.
Spojrzał na mnie ze zniewalającym uśmiechem, a ja się rozpłynęłam w jego oczach.
-Wchodź i chodź ze mną do salonu, może się napijesz....


W tym samym czasie
                       ~Wojtek~
-Stary, musisz przyjść na tę Imprezę-jęczał Alex.
-Nie mam nastroju, jasne?-Postanowiłem sobie że następnym razem nie odbiorę.
-Rozumiem że jesteś rozbity rozstaniem z Sandrą ale....
-Nie interesuje mnie ta pinda-uciąłem ostro.
-To stary weź wpadnij...-matko... Ile można kogoś namawiać?!?
-Alex....-zajęczałem do telefonu.
-Tylko na chwilkę, na godzinkę chociaż-błagał dalej.
-Nigdzie się nie wybieram-oznajmiłem kategorycznie.
-Ok, czyli będę u Ciebie za pół godziny masz być do tego czasu gotowy bo jak nie...-i tą groźbą zakończył rozmowę.
-Fuck-zakląłem w przestrzeń.
Co ten idiota sobie myśli?! No co?! jasno dałem mu do zrozumienia a ten swoje.... ech.... taki już mój żywot... Ciekawe czy będzie ta blondi? Zacząłem szukać jakichś ciuchów... no dobra nie jakichś a mojej ulubionej koszuli i marynarki, wziąłem prysznic podśpiewując "Stalową rurę". Szukając odpowiednich spodni i butów byłem w wyśmienitym nastroju. Postanowiłam nawet odwlec egzekucje Alexa. Wcześniej wspomniany wlazł do mojego mieszkania jak do siebie...
-Stary co ty tak latasz?-powiedział na dzień dobry.
-Szukam.... czegoś.
-Eee... Wojtek?-zapytał z dziwnym wyrazem twarzy.
-Tak?
-Czemu masz na Sb koszule, marynarkę, buty i... bokserki?
Zaśmiałem się w odpowiedzi
-Spodni szukam geniuszu.
-Wy Polacy to dziwni jesteście-westchnął ale też się zaśmiał.
-Mam!-wykrzyknąłem widząc że wystają spod kanapy O.o
-To zakładaj i lecimy...

~Izabela~
Posiedzieliśmy chwile gadając, nadszedł jednak czas aby jechać na imprezę.
-To ja zamówię taxi-zaproponowałam podchodząc do okna.
-Dobrze-podszedł i objął mnie od tyłu w tali-A może zrobimy sobie tu prywatną Imprezę?-powiedział całując mnie w kark.
Zaczerwieniłam się lekko i wyrwałam z jego silnych ramion.
-Obiecałam że przyjdę...-zaczęłam ale ten nie dał mi dokończyć, złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie, tak że teraz stałam twarzą do niego.
Dzieliły nas milimetry gdy zadzwonił jego telefon a ja wykorzystując to odskoczyłam zakłopotana.
-Ar, odbierz a ja zadzwonię... po taksówkę.
Po kilku minutach wrócił do pokoju i oznajmił.
-Chłopaki nie mogą się już na nas doczekać...
Usłyszeliśmy krótkie trąbnięcie, szybko zeszliśmy na dół. Zapadła krępująca cisza, po 10 minutach byliśmy na miejscu. Aaron poprowadził mnie do wejścia i się rozluźniłam, przechodząc koło niego gdy przepuszczał mnie w drzwiach szepnęłam
-Prywatna impreza? musisz się bardziej postarać-zostawiłam go zbierającego szczękę z podłogi i ruszyłam w stronę głośnej muzyki.
Po chwili usłyszałam głos którego miałam nadzieje więcej nie usłyszeć a należał on do....
--------------------------------------------------------
Moi kochani przepraszam że dodaje tak późno ale wena mnie na chwilę opuściła i dopiero dziś wróciła i udało i się dokończyć. Mam nadzieje że się spodoba.
ps. CZYTASZ=KOMENTUJESZ
                                                                                                                                Pozdrawiam, Iza :*

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 2

~Izabela~
Kiedy obudziłam się następnego dnia byłam dziwnie skołowana, nie mogłam się zebrać do niczego. Wreszcie zebrałam się i wzięłam prysznic, zrobiłam makijaż i założyłam to:


Gdy byłam gotowa postanowiłam wyjść na spacer, chodziłam ulicami bez celu. Usiłowałam sobie przypomnieć imiona chłopaków których poznałam wczoraj. Ech... moja cudowna pamięć... Mniejsza z tym... Znam skądś tego chłopaka tego... tego Wojtka? Chyba tak, wyglądał na polaka. W pewnym momencie zobaczyłam roześmianą grupę wychodzącą ze stadionu, było w nich coś znajomego ale nie mogłam skojarzyć co. Nagle usłyszałam
-Isa! Isa! to my!-odwróciłam się w ich stronę ale nadal nie wiedziałam kim oni są.
-Aaron? Theo? Alex?-spytałam niepewnie.
-Tak piękna-odparł ten pierwszy całując mnie w policzek.
-Mmm... jak miło a to za co?
-Tak bez okazji-uśmiechnął się łobuzersko.
-Dobra, koniec tego dobrego dzieciaki-przerwał nam Theo, w tej samej chwili szturchnął go Alex.
-Ała, rozumiem.-syknął w jego stronę, a do mnie dodał-Organizuje dziś imprezkę, wpadniesz? Poznałabyś nowych ludzi i wogóle.
-Chętnie, ale nie mam pojęcia gdzie mieszkasz...
-O to nie musisz się martwić. Jeśli chcesz to mogę wpaść przed i cię zabrać, potem byśmy razem wrócili...-zaproponował Aaron, widząc moje milczenie zaczął się tłumaczyć-Jeśli nie chcesz nie ma sprawy, zrozumiem. Pewnie masz kogoś w Polsce a ja jak głupi się do ciebie przystawiam....
W między czasie Alex i Theo gdzieś zniknęli. To dobrze, bardzo dobrze.
-Aaron, spokojnie... Nie mam nikogo w Polsce i bardzo, ale to bardzo chętnie pójdę z Tobą na tę imprę. To będzie czysta przyjemność.
-Naprawdę?-spojrzał na mnie z nadzieją-A można to za randkę uznać?
-Tak, bardzo chętnie pójdę z Tobą na randkę Aaronie-uśmiechnęłam się zalotnie.
Odpowiedział mi szerokim uśmiechem i złapał za rękę.
-Odprowadzę Cię żebyś mogła się swobodnie przyszykować i wrócę tak o 20, to będziemy u niego akurat jak imprezka zacznie już się rozkręcać.
Gdy staliśmy już pod apartamentowcem w którym mieszkam powiedziałam
-Nie będę cię teraz ciągnąć na górę, bo mieszkam na szóstym piętrze... ale wieczorem...-spojrzałam na niego tajemniczo-ale o tym później... Mieszkam w mieszkaniu nr. 16, będę na ciebie czekać.
-Ok, to pa-pocałował mnie w policzek i poszedł w swoją stronę, a ja ruszyłam do swojego mieszkania.
-----------------------------------------------------------------------------------
Kochani bardzo was przepraszam że dawno nic nie wrzucałam ale wiadomo wakacje, do tego jestem chora... Mniejsza z tym, mam nadzieję że podoba się Wam to co tu czytacie.
Proszę Was o jedno CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
                                                                                              POZDRAWIAM, IZA

czwartek, 8 sierpnia 2013

Kochani!
Bardzo was przepraszam że nic nie dodałam ostatnio ale byłam na wakacjach a teraz chora jestem. Postaram się jednak jak najszybciej coś dodać.
                                                                                                                    Pozdrawiam, Iza :*****

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 1

~ Izabela ~
Stałam w centrum Londynu i mokłam czekając na taksówkę która ma mnie zawieść do mojego nowego mieszkaniu. Jestem zmęczona i najchętniej spałabym w swoim łóżku. Jednak zanim padłam ze zmęczenia podjechała taksówka. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Wzięłam walizki i zaczęłam taszczyć je na 6 piętro. Wyciągając klucze z torebki byłam okropnie padnięta, wpadłam do mieszkania, założyłam piżame i momentalnie zasnęłam. Następnego dnia wstałam świeża i rześka jak nigdy. Wziełam szybki prysznic, założyłam czarne dresy i zaczełam się rozpakowywać. Zajeło mi to kilka godzin, gdy wreszcie się z tym uporałam było późne popołudnie. Wzięłam z garderoby łososiowe rurki, jasno czerwoną tunikę, krótką czarną, skórzaną kurteczkę, miętowe szpilki i torebkę w tym samym kolorze. Szybko zrobiłam lekki makijaż i ruszyłam zwiedzać miasto. Krążę bez celu już około dwóch godzin, wreszcie zdecydowałam się na wejście do jednej z licznych kafejek. Podeszłam do kasy i zamówiłam gorącą czekoladę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu nie widać ani jednego miejsca... a nie są dwa przy stoliku gdzie siedzi kilku chłopaków. Podchodzę do nich wiedząc że nie mam wyjścia, bo muszę gdzieś poczekać na swoje zamówienie. Uśmiecham się niezręcznie i pytam.
-Hej chłopcy, wolne?
-Tak, siadaj i czuj się jak u siebie-odpowiedział wysoki na oko dwudziesto trzy letni chłopak.
-Jestem Iza, a wy?-przedstawiłam się.
-Ja jestem Aaron-przedstawił się ten który odezwał się wcześniej.
-Ja Lukas-odezwał się przystojny około dwudziesto ośmioletni mężczyzna.
-Jeszcze my! Ja nazywam się Alex, a ten brzydal obok to Theo-wszyscy zaśmialiśmy się wesoło, a ja spojrzałam na tych dwóch prawie identycznych chłopaków.
-Skąd jesteś?-zapytał Aaron.
-Przyjechałam z Polski.
-Do pracy czy na studia? Nie musisz odpowiadać jak nie chcesz-kontynuował swoje przesłuchanie.
-Na studia i uprzedzajac twoje następne pytanie. Jestem tu sama i jeszcze nikogo nie znam.
-Wiesz co... czuje się urażony-wtrącił się Alex.
-Czemu?-spytałam unosząc brwi.
-Bo przecież poznałaś już nas, więc kogoś tu znasz-wytłumaczył Theo
Nagle usłyszeliśmy czyjś głos
-Zostawić was na pięć minut i zaraz znajdziecie sobie jakąś dziewczyne. A ty mała kimkolwiek jesteś mogłabyś się stąd wynieść bo chciałbym posiedzieć z kumplami.
Chłopcy nie wiedzieli jak zareaguje więc tylko patrzyli. Wstałam ale żeby spojrzeć intruzowi w twarz musiałam zadrzeć głowę, a nie należe do najniższych i mam na nogach wysokie szpilki. Byłam tym trochę zdziwiona. Spojrzałam mu w oczy i słodkim tonem odparłam.
-Po pierwsze nie jestem mała, po drugie spadaj słoneczko bo cóż miło mi się z nimi gada a ty to psujesz. Chyba wiesz co mam na myśli?
Spojrzał na mnie spod uniesionych brwi.
-Nie nie wiem co masz na myśli MAŁA-ostatnie słowo zaakcentował.
-A chciałam byc miła-westchnęłam i wytłumaczyłam-Chodziło mi o to że to ty powinieneś się wynieść.
Chłopcy obserwowali nas z wyraźnym rozbawieniem czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
-Aaron czy ja się przesłyszałem ale czy to COŚ właśnie kazało mi spadać?-zapytał kumpla jakby mnie tam wcale nie było.
-Stary, ona jasno dała ci do zrozumienia że masz się wynosić-zaśmiał się zapytany.
-Laluniu, ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz-wycedził.
-Nie wiem i nie chce wiedzieć chłopczyku-odparłam bezczelnie.
-Jak śmiesz się tak do mnie odnosić?-zapytał oburzony.
-Hmm... pomyślmy... myślę że normalnie-gdy to usłyszał myślałam że para pójdzie mu uszami.
-Wojtek,myślę że najlepiej będzię jeśli już pójdziesz-wtrącił Alex zanim tamten zdąrzył się odezwać.
-Chłopaki to wasz kumpel a mnie ledwo znacie to ja powinnam już iść. Mam nadzieje że jeszczecze się spotkamy, pa-powiedziałam ugodowo.
-Nie musisz iść to on wyjdzie-powiedział z naciskiem Aaron.
-Jestem zmęczona a jeszcze niebardzo znam miasto więc powinnam iść póki jeszcze jasno i jako tako się orientuje.
-No dobra... prawie na pewno jeszcze się spotkamy-powiedział niechętnie Aaron
-To pa-pożegnałam się z chłopakami, odebrałam swoją czekoladę i ruszyłam w drogę powrotną do swojego mieszkania.
~ Wojtek ~
Wracam do stolika i co tam zastaje?!? Moi kumple siedzą przy naszym stoliku i podrywają śliczną blondynkę.
-Zostawić was na pięć minut i zaraz znajdziecie sobie jakąś dziewczyne. A ty mała kimkolwiek jesteś mogłabyś się stąd wynieść bo chciałbym posiedzieć z kumplami.
Nikt nie wiedział jak ta laska zareaguje więc czekaliśmy. Wstała-była ode mnie sporo niższa nawet w szpilkach-zadarła głowe i powiedziała.
-Po pierwsze nie jestem mała, po drugie spadaj słoneczko bo cóż miło mi się z nimi gada a ty to psujesz. Chyba wiesz co mam na myśli?
Spojrzałem na nią szczerze zdumiony.
-Nie nie wiem co masz na myśli MAŁA-ostatnie słowo zaakcentowałem.
-A chciałam byc miła-westchnęłam i wytłumaczyła-Chodziło mi o to że to ty powinieneś się wynieść.
Chłopcy obserwowali nas z wyraźnym rozbawieniem czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
-Aaron czy ja się przesłyszałem ale czy to COŚ właśnie kazało mi spadać?-zapytałem kumpla udając że jej tam nie ma.
-Stary, ona jasno dała ci do zrozumienia że masz się wynosić-zaśmiał się zapytany.
-Laluniu, ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz-wycedziłem.
-Nie wiem i nie chce wiedzieć chłopczyku-odparła bezczelnie.
-Jak śmiesz się tak do mnie odnosić?-zapytałem oburzony.
-Hmm... pomyślmy... myślę że normalnie-gdy to usłyszałem myślałem że wybuchnę.
-Wojtek,myślę że najlepiej będzię jeśli już pójdziesz-wtrącił Alex próbując załagodzić sytuację.
-Chłopaki to wasz kumpel a mnie ledwo znacie to ja powinnam już iść. Mam nadzieje że jeszczecze się spotkamy, pa-powiedziała ugodowo.
-Nie musisz iść to on wyjdzie-powiedział z naciskiem Aaron.
-Jestem zmęczona a jeszcze niebardzo znam miasto więc powinnam iść póki jeszcze jasno i jako tako się orientuje.
-No dobra... prawie na pewno jeszcze się spotkamy-powiedział niechętnie Aaron
Patrzyłem jak żegna się z chłopakami  i idzie do lady po swoje zamówienie.
-Chłopaki skąd wy ją wzieliście?-spytałem
-Spytała się czy może się dosiąść a jako że to niezła laska zgodziliśmy się bo jeszcze by nam uciekła-odpowiedział Aaron.
-Wyszczekana i pyskata...-powiedziałem z namysłem-Niech zgadnę Polka?
-No... ostra jest-przyznał Theo.
-Jeśli ją jeszcze spotkam to się z nią umówię-przyznał Aaron.
-Powodzenia życzę, ja bym jej nawet kijem nie tknął-zaśmiałem się złośliwie.
-Stary, odchrzań się od niej fajna z niej dziewczyna. Z nami gadała normalnie, było spoko i wogóle a ty się pojawiłeś i wszystko zepsułeś. Miałem jej nawet zaproponowac randkę a ty się oczywiście musiałeś wtrącić-wściekł się Aaron.
-Chłopaki uspokójcie się!-podniósł głos Theo.
-Nie kłóćcie się o jakąś przypadkową laskę-powiedział Alex.
-Niedługo mecz więc nie możecie się kłócić-poparł go Lukas.
-Dobra, ale mam nadzieje że nie spotkam więcej tej piekielnej blondi-zaśmiałem się.
-To co zamawiamy to piwo?-zapytał Aaron.
-Jasne-odpowiedziałem i wrzasnąłem-Kelnerka!
Po chwili już piliśmy swoje napoje, jak zawsze bez umiaru więc pod koniec wieczoru każdy z nas był tak uwalony że ledwo daliśmy radę zamówić taksówki. Zasnąłem z myślą o tej małej aroganckiej, bezczelnej i pyskatej dziewczynie.
~ Iza ~
Wychodząc z kafejki wrzałam z wściekłości. Jeszcze nie spotkałam tak zapatrzonego w siebie idioty. A spotkałam już wielu, ale żaden nie miał tak wielkiego ego jak on. Postanowiłam zapomnieć o całym zdarzeniu... no może nie o Aaronie. Był taki miły, choć ciekawski a jaki przystojny! Mam nadzieję że jeszcze go spotkam. Byłam tak zamyślona że nie zauważyłam dziury w chodniku i w nią wlazłam przez co wylałam swoja czekoladę. Ech... ja i moje zdolności... tyle dobrego że nie złamałam obcasów. Postanowiłam złapać taksówkę żeby sobie krzywdy po drodze nie zrobić. Podałam adres i po chwili byłam już w swoim mieszkaniu i przebierałam się w piżamę. Po chwili zasnęłam a w mojej głowie cały czas był ten arogant.



czwartek, 11 lipca 2013

Prolog

Od zawsze byłam królową szkoły, wyszczekana, przemądrzała, pyskata do czasu...
 To było dwa lata temu, moje 16 urodziny. Kamil podjechał pod mój dom na swoim nowym motorze (od kilku dni miał prawko i jeździł ile mógł), została godzina do mojej imprezy urodzinowej ale on uparł się że musi mi coś pokazać. Kłóciliśmy się przez chwilę, jednak ja jak zawsze mu ustąpiłam. Ile razy się kłóciliśmy- a zdarzało nam się to rzadko, byliśmy parą zaledwie od roku ale zgadzaliśmy się w niemalże wszystkim - zawsze on stawiał na swoim. Wzięłam swój kask z pokoju-czerwony z czarnym napisem "skarb"-pożyczyłam jego skórzaną kurtkę i wsiadłam za nim na motor, objęłam go w pasie i ruszyliśmy z piskiem opon. Wyjechaliśmy na prostą, Kamil coraz bardziej przyspieszał. Na drodze nie było nikogo widać, nawet jednego samochodu czy innego pojazdu. Byliśmy już przy plaży gdy coś zaczęło dziać się z silnikiem. Najpierw zaczęło lekko trząść ale udało mu się to opanować, od razu się uspokoiłam. Nagle... Nie wiem jak to się stało... Leciałam...Myślałam że umrę... Byłam tego prawie pewna... Jednak jak się później dowiedziałam ja miałam wiele szczęścia, za o Kamil już nie... Odzyskałam przytomność po kilku minutach, byłam cała obolała... Podniosłam rękę do głowy i poczułam dziwną wilgoć, po chwili zrozumiałam że to krew... Przeraziłam się okropnie... Nie mogłam sobie niczego przypomnieć... Pamiętałam tylko że czekałam na Kamila żebyśmy razem mogli pojechać na imprezę...Głowa okropnie mnie bolała... Wreszcie wspomnienia wróciły... Zaczęłam wołać Kamila... On nie odpowiadał... Nagle coś zauważyłam.... Był to reflektor motoru... Nie zwarzając na ból pobiegłam w tamtą stronę... To co tam zastałam załamało mnie... Mój Kamil leżał na piasku z jego głowy sączyła się krew... a on.. on się nie ruszał... Podeszłam bliżej padłam przy nim na kolana i zaczęłam nim potrząsać i krzyczeć żeby się obudził... Na jego twarz kapały moje łzy.... Miałam ochotę się zabić... Jednak znalazłam w sobie siłę... Sięgnęłam do kieszeni kurtki, znalazłam tam komórkę. Zadzwoniłam po karetkę, oderwałam się od niego dopiero gdy ratownicy zabrali mnie od niego siłą... Nie chciałam go zostawiać... Gdy mnie podnosili zobaczyłam to co on chciał mi pokazać. Był to wielki napis ze świec ułożonych na piasku "Skarbie, zawsze będę Cię kochał. Kamil" Znów padłam na kolana i zaczęłam łkać... To wyglądało makabrycznie, jakby to było Jego ostatnie pożegnanie...
Po tym wydarzeniu długo nie mogłam się otrząsnąć, poddałam się, odcięłam się od wszystkich, przez długi czas nie wychodziłam z domu ale teraz mam to za sobą i zaczynam wszystko od nowa. Tu w Londynie.

document.body.className = document.body.className.replace('loading', ''); }, 10);