wtorek, 22 marca 2016

czwartek, 2 lipca 2015

sobota, 25 stycznia 2014

Epilog

Przed spotkaniem postanowiłam się położyć na chwilę. Zanim się spostrzegłam usnęłam. Po jakimś czasie obudził mnie potworny ból brzucha.... Ledwie kontaktując znalazłam komórkę i napisałam Wojtkowi krótką wiadomość "Sorki, ale dziś nie dam rady nigdzie wyjść :*". Po chwili otrzymałam odpowiedź "Co jest kochanie? Mam przyjechać??". Odpisałam "To nic takiego :) Idź na miasto z chłopakami, baw się dobrze i o mnie się nie martw :*". Znów zapadłam w sen, który był okropnie dziwny... Śniło mi się że ktoś powtarza "to twoja wina, to twoja wina" i tak w kółko. Ugh... głowa mnie okropnie bolała więc poszłam do kuchni po jakiś proszek, po drodze włączając telewizor. To co tam zobaczyłam lekko mną wstrząsnęło. Na pasku widniał napis "WIADOMOŚĆ Z OSTATNIEJ CHWILI: WYPADEK W CENTRUM LONDYNU!!! JEDNA OFIARA ŚMIERTELNA, TRZY OSOBY RANNE." W tym samym czasie na ekranie pojawił się obraz z miejsca zdarzenia i to co tam zobaczyłam okropnie mnie przeraziło. Na zdjęciu widoczny był zniekształcony samochód, który sądząc po tym jak wyglądał kilkakrotnie dachował. Dopiero gdy zrobiono na niego zbliżenie zrozumiałam do kogo należało to auto... W pierwszym odruchu rzuciłam się do telefonu i wybrałam jego numer. Kiedy nie odebrał, spróbowałam zadzwonić do Aarona lecz jego telefon też milczał, tak samo jak telefon Theo do którego zadzwoniłam jako następnego... odebrał dopiero Jack.
-Jack! co się dzieje???-krzyknęłam do telefonu.
-Nie mam siły ci tego tłumaczyć przez telefon..-westchnął-przyjedź pod ten adres
Szybko zapisałam to co mi podyktował i po zakończeniu rozmowy od razu zamówiłam taxi. Po 10 minutach byłam na miejscu. Kiedy znalazłam się pod salą operacyjną znalazłam zrozpaczonego przyjaciela.
-Jack! Jack!-potrząsnęłam nim lekko.
-Isa-przytulił mnie mocno i między spazmami szlochu wyszeptał zdanie którego tak bardzo bałam się usłyszeć-Wojtek... on.. on nie żyję...
Wtuliliśmy się w siebie i oboje szlochaliśmy, aż po pewnym czasie on się opanował a ja nadal tkwiłam w jego ramionach... Kolejny raz opłakując ukochanego.
-Kogo oni w takim razie operują?-wyszeptałam w miarę spokojna.
-Aarona, on odniósł sporo poważnych obrażeń i nie wiadomo czy przeżyje... ale jeszcze o niego walczą.
-O boże....-i znów zaczęłam rozpaczliwie szlochać.

~*8 miesięcy później*~

Nadal nie pogodziłam się w pełni ze śmiercią Wojtka, ale jestem silna... dla niego.Od dwóch miesięcy jestem z Aaronem, który mimo długotrwałej rehabilitacji nie wrócił do dawnej sprawności i musiał zrezygnować z kariery. Jak to się stało że jesteśmy razem? Ten wypadek... bardzo nas do siebie zbliżył. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie on, Theo i Jack... chłopcy są dla mnie jak rodzina. Aaron pomógł mi odnaleźć się w nowym świecie... bez Niego.... Ta droga nie należała do łatwych ale teraz jest dobrze. Za miesiąc na świat ma przyjść mój syn... nasz syn... A za 2 tygodnie zostanę panią Ramsey... Aaron wie że nigdy nie będę go kochać tak jak Wojtka, gdyż uprzedziłam go na samym początku w co się pakuję, ale on nie chciał mnie słuchać i powiedział tylko "Wiem że nigdy nie nie zastąpię Jego, ale w jakimś stopniu mnie kochasz... Wiem że nie tak jak Jego czy Kamila... ale jednak kochasz... Ja będę Cię kochać za to za dwoje... I będę ojcem dla waszego dziecka... Jeśli mi na to pozwolisz". Ma racje, nikogo już nie pokocham jak ich, ale postaram się dać mu to na co zasługuję. Miłość. I razem wychowamy syna... Naszego syna... Postanowiliśmy nazwać go Wojtek, na cześć ojca którego nigdy nie pozna.
____________________________________________________________
Kochani!
Napisanie mi tego epilogu zajęło mi sporo czasu.... Nie było to dla mnie łatwe i pisząc go rozryczałam się.
Dziękuję Wam za wspólne chwilę i mam nadzieję że spotkamy się na moim drugim blogu http://in-your-memories-is-the-solution.blogspot.com/
                                                                                                                                      Wasza, Iza <3

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Zawieszam

Bardzo Was przepraszam ale ostatnio nie mam ani czasu ani głowy do pisania... Przykro mi że to robię ale muszę... Nie wiem czy wrócę ale spróbuję... Bardzo Wam dziękuję za wspólne chwilę... Szczególnie ZUZIE ZECIARZ która była ze mną i moim blogiem od początku :)
Żegnam Was (mam nadzieje że nie na zawsze) i będę za Wami tęsknić :*

niedziela, 10 listopada 2013

"Na zawsze"

Stoję na moście. 
Wacham się.
Mogę to skończyć.
Teraz.
To było by tak łatwe...
Robię krok.
Po mojej twarzy spływa samotna łza.
Jesteśmy tylko my...
Takie same... 
A różne...
Nie mamy nikogo. 
Robię kolejny krok, mniejszy niż poprzedni.
Kilka centymetrów i zniknę.
To będzie koniec.
Zamykam oczy.
Staję na krawędzi i....
Słyszę ten głos...
Twój głos.
Odwracam lekko głowę i nieruchomieję.
Stoisz tam...
Cudowny jak zawsze.
Podchodzisz i mówisz...
"Kochanie, proszę... Nie rób tego"
Twój głos to tylko nikły szept.
Odwracam się gwałtownie,
patrzę w mroczną toń.
Chwieje się...
Wiem że to zaraz się stanie.
Nadejdzie ulga...
Jednak...
Zanim spadłam znalazłam się tam gdzie o tym marzyłam...
W twoich ramionach...
Jak dawniej,
bezpieczna...
Potrząsam głową...
Otwieram oczy...
Nie ma cię...
Nie ma mnie...
Nie ma nas...
To tylko marzenie...
Skaczę...
Słychać tylko mój krzyk...
"Na zawsze".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani!
Z okazji 2000 wyświetleń postanowiłam opublikować moją pierwszą miniaturkę... Nie wszystkim przypadnie do gustu gdyż była pisana w jednym z najgorszych okresów mojego życia, gdy traciłam wszystko...
Pozdrawiam, Iza :*

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 9

Rozdział dedykuje Zuzie (znów) oraz Alo kin, którą ubóstwiam. Dzięki za motywację :*
~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się i z zamkniętymi oczami wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu Wojtka. Kiedy te okazały się bez owocne zaczęłam się zastanawiać gdzie też podział się chłopak. Nagle dotarł do mnie boski zapach i już wiedziałam gdzie go znajdę. Wstałam, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i założyłam
ubrania. Zrobiłam lekki makijaż i ruszyłam do kuchni. Zastałam tam uroczy obrazek, Wojtek ubrany w mój fartuszek z nadrukiem damskiego ciała w bikini smażył naleśniki w międzyczasie wyjmując talerze, szklanki i przygotowując sok ze świeżej pomarańczy. Nawet się nie odwracając powiedział:
-Poczekaj chwilkę, powinienem skończyć za jakieś 5 minut.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi do jego pleców. Nie chciałam stać bezczynnie, więc ustawiłam szklanki i talerze. Kilka minut później jedliśmy już wspólnie śniadanie.
-Wiesz co Wojtuś?-zaczęłam.
-Hm?-mruknął pytająco.
-Ty zawsze takie pyszne śniadania robisz?-kiwnął głową twierdząco więc kontynuowałam-Skoro tak to się do ciebie wprowadzę.
Ten wyszczerzył się radośnie.
-Mam duże mieszkanie, wbijaj tylko że chłopaki często wpadają bez uprzedzenia.
-Szczęsny... ale ty głupi jesteś-westchnęła i dodałam radośnie-Ale gotujesz wspaniale... cóż całujesz też nieźle...
-Tylko nieźle?-spytał oburzony i dodał podchodząc do mnie-chyba muszę cię uświadomić że ja całuje zajebiście, Kochanie.
Zanim się spostrzegłam już mnie całował z taką namiętnością że zakręciło mi się w głowie, odpowiadałam z pełnym entuzjazmem. Gdy się od siebie oderwaliśmy wyszeptałam lekko ochrypłym głosem:
-Przekonałeś mnie, seksiaku-lekko się zaśmiałam a on mi zawtórował.
-Co dzisiaj robisz?-spytał z błyskiem w oku.
*ocho... pewnie coś wymyślił... ten błysk w oku sprawia że jest jeszcze przystojniejszy... Iza, ogar! o czym ty myślisz?!* Otrząsnęłam z tych rozmyślań i odpowiedziałam.
-Miałam zamiar poleniuchować troszkę, a później pozwiedzać bo jeszcze niczego nie widziałam w tym Londynie-przyznałam zawstydzona.
-No to pozwiedzamy razem, tylko Iza?
-Co?-mruknęłam usiłując się skupić bo znów odpłynęłam gdyż do mojej głowy wkradło się wspomnienie pocałunku.
-Obiecałem chłopakom że spędzę z nimi trochę czasu...
-Powiedz im że jeśli mają ochotę to mogą iść z nami albo ja pójdę sama, a ty gdzieś z nimi?-zaproponowałam.
-Dam im znać że się spotkamy pod stadionem, co ty na to?
-Ok, to ty daj im znać i uciekaj do siebie-rozporządziłam.
-A po co mam jechać do siebie?-zapytał zdziwiony.
-Chociażby po to żeby się przebrać?-zaironizowałam.
Rąbnął się w głowę i zaśmiał pod nosem.
-Wiedziałem że o czymś zapomniałem.
Wywróciłam oczami i popchnęłam go do wyjścia. Przy drzwiach odwrócił się do mnie i cmoknął mnie lekko w usta.
-No to widzimy się za 3 godziny, wpadnę po ciebie, Pa.
I już go nie było.
~~~~~~~~~~~~~
Kochani!
Bardzo Was przepraszam że tyle czasu niczego nie dodawałam, ale rozumiecie szkoła, nauka. Rozdział nie wyszedł do końca tak jak chciałam ale mam nadzieję że się Wam spodoba :D Koniec tego przynudzania.
                                                                                                                Pozdrawiam, Iza :***


niedziela, 20 października 2013

Rozdział 8

Rozdział ten dedykuje Zuzie Zeciarz, która cały czas swoimi komentarzami zachęca mnie do pisania. Kochana, bardzo ci dziękuje :**
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 8
Wojtek ugotował spaghetti, zjedliśmy, była masa śmiechu gdyż oboje jedliśmy bardzo "kulturalnie" i to do tego stopnia że oboje byliśmy ubrudzeni sosem.
-Szczęsny, idę się przebrać, jak chcesz to się trochę umyj-zaakcentowałam drugą część zdania.
Wyjęłam z szafy czarne luźne dresy i szarą koszulkę z krótkim rękawem do tego założyłam szare baleriny i wróciłam do kuchni gdzie przy zlewie opłukałam twarz z resztek jedzenia. Po chwili dołączył do mnie Wojtek bez koszuli... usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać "Nie bój się ciemności", film nie był jakoś wybitnie straszny ale... zdarzyło mi się raz przerazić. Mam teraz radę na przyszłość, w 3D nie należy oglądać horrorów, bo kiedy coś wyskakuje to kończy się to wskakiwaniem Szczęsnemu na kolana z piskiem. Nie żeby mi się to nie podobało czy coś po prostu... to było dziwne. Resztę filmu przesiedziałam w "bezpiecznej" odległości metra, a chłopak cały czas śmiał się cicho. Ech... faceci... Kiedy film się skończył było już grubo po 1 w nocy więc zaproponowałam.
-Emm.. Wojtek może.. może zostaniesz na noc?
Na twarzy polaka zagościł szeroki uśmiech, a ja przygryzłam wargę z zakłopotania.
-Skoro nalegasz...
-Nie nalegam, tylko proponuje-pokazałam mu język-Przecież nie będziesz się tłukł po Londynie o 1 w nocy.
-Mała, nie takie rzeczy w życiu robiłem-uśmiechnął się sugestywnie żebym była pewna o co mu chodzi...
-Ok, to poszukam ci jakiejś pościeli i prześpisz się na kanapie...
-Ale jak to na kanapie... masz duże łóżko a ja nie gryzę-zaoponował.
-Nie gryziesz ale całujesz... a ty i ja w jednym łóżku... powiem tylko że to nie najlepszy pomysł...-skończyłam niezręcznie.
-Przepraszam bardzo ale co ci przeszkadza w tym że całuje?-spytał zdziwiony.
-To że całujesz zbyt dobrze...-Po co ja się mu tłumaczę?!?-Koniec tematu, ty śpisz tu, a ja w sypialni. SAMA.
Chłopak tylko wywrócił oczami.
-Zobaczysz jeszcze mnie do siebie zaprosisz...-powiedział bezczelnie.
-Wątpię-mówiąc to ruszyłam do sypialni gdzie trzymam zapasową pościel, po chwili wróciłam i rzuciłam ją Szczęsnemu a ten jak przystało na bramkarza złapał ją bez problemu.
-To ja idę do siebie, branoc.
~*~
Leżałam od godziny przekręcając się z boku na bok. Samotne spanie chyba nie było zbyt mądre... jeszcze ta lampka, wprost wyjęte z horroru... Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym... Ugh... nie pójdę do niego, nie pójdę-powtarzałam w myślach. Po chwili byłam już w salonie i lekko potrząsałam chłopakiem.
-Wojtek, Wojtek-spojrzał na mnie nieprzytomnie, w jego oczach widniało nieme pytanie "o co chodzi?"-Boję się, możesz ze mną spać?
-Ok-ruszyliśmy do mojej sypialni, położyliśmy się i leżeliśmy sztywno.
Zaczęłam się do niego powolutku przysuwać, gdy byłam od niego oddalona zaledwie o dziesięć centymetrów, Wojtek nagle się odezwał.
-Chodź tu, przecież nie zrobię nic czego byś nie chciała-Po jego słowach lekko się do niego przytuliłam.
Początkowo nie mogliśmy się wygodnie ułożyć, jednak wreszcie udało nam się znaleźć idealną pozycję. Po kilku chwilach usnęłam w ramionach Szczęsnego, który leżał z twarzą wtuloną w moje włosy...

document.body.className = document.body.className.replace('loading', ''); }, 10);